do posłuchania proponuję: http://www.youtube.com/watch?feature=player_embedded&v=1G4isv_Fylg :)
Z zapisków Florence Khan.
Z zapisków Florence Khan.
6 czerwca 2011
- Florence Khan zamieszkała 32 Rosette Street, New Haven w stanie Connecticut? – niezdarnie pokiwałam głową na zbyt głośnie zadane, jak dla mnie pytanie policjanta. Wciąż jeszcze odurzona zbyt dużą ilością mohito, margarity, trawki oraz innych środków odurzających. Trzeba do tego również doliczyć bójkę z Leah. – Zostaje pani wypuszczona za kaucję. Szczerze mówiąc powinna pani tutaj odsiedzieć do jutra, żeby dostała pani nauczkę. Nie wnikam, co panią skłoniło do takiego zachowania, ale następnym razem już nie będzie tak kolorowo. – popatrzył na mnie, jakbym była przestępcą, który kogoś zabił.
Z drugiej strony łatwo mu było mówić… Co mnie skłoniło? Moje zmarnowane życie, które wczoraj dobiegło końca. Żałuję, że się nie zapiłam albo nie zaćpałam na śmierć. Byłoby mi o wiele prościej żyć w rzekomym niebie, które nie wiadomo czy istnieje, niż męczyć się tu na ziemi z takimi imbecylami, jak Christopher.
Do imbecyli należy też dopisać Leah, która mnie nienawidzi od naszego pierwszego spotkania na Yale. Z tym wiąże się zabawna historia, ponieważ Leah nie mogła znaleźć naszej sali wykładowej, a ja, jako miła i uczynna postanowiłam jej pomóc. Podeszłam, uśmiechnęłam się i powiedziałam, że chętnie jej pomogę. Do dzisiaj pamiętam jej wyniosły ton, jakbym była śmieciem: „Nie potrzebuję pomocy od takich obdarciuchów, jak ty. Poradzę sobie sama.”. No cóż, są ludzie i parapety, a czasem i beton się zdarzy, jak zawsze mawiał mój dziadek. Zawsze ze sobą rywalizowałyśmy. Nigdy nie umiałyśmy się dogadać. Nawet nie mamy wspólnych znajomych. Miałyśmy tylko wspólnego chłopaka. Pieprzonego Chrisa.
- Czy pani słyszy, co ja mówię? – policjant nerwowo postukał długopisem o blat brzydkiego i obskurnego biurka.
- Może pan mówić ciszej? – w sali odezwał się ochrypły głos, który należał do mnie!
- Eh, dzisiejsza młodzież… - pokiwał głową i wstał – Pani tata już tutaj jest. Nie będzie zadowolony widząc panią w takim stanie.
- Nie pana zakichany interes. – odburknęłam i mocniej naciągnęłam rękawy swetra, a raczej jego pozostałości.
Pomógł mi wstać, po czym otworzył drzwi i uderzył mnie odór więzienia. Skrzywiłam się. Gdybym miała tam spędzić jeszcze jedną godzinę, chyba bym umarła. Szłam chwiejnym krokiem, pan władza widział, ale nie kwapił się mi pomóc w dojściu do głównego korytarza, gdzie czekał tata. Pewnie chciał, aby ojciec widział mnie w takim stanie i aby doszło do niego kogo wychował. Szkoda tylko, że ten policjant od siedmiu boleści nie znał mnie przed dniem wczorajszym. Wtedy powiedziałby, że tata i mama odwalili kawał dobrej roboty, ponieważ ich córka jest ideałem. Ma narzeczonego, studia, pracę, zbiera na własne mieszkanie…
Kiedy zobaczyłam tatę, łzy stanęły mi w oczach. Zawiodłam go, zawiodłam go. Nigdy w życiu nie chciałam tego zrobić. Teraz udało mi się to perfekcyjnie, nie ma co.
- Kochanie… Coś ty najlepszego zrobiła? – zapytał najsmutniejszym głosem na świecie, po czym ja upadłam na ziemię i rozpłakałam się najgłośniej, jak potrafiłam; ściągając uwagę wszystkich ludzi będących w korytarzu. – Chodź, Flor, kochanie… Proszę, nie płacz. Wstań, zaprowadzę cię do auta.
Nawet nie czułam, jak szybkim ruchem podniósł mnie z ziemi. Podnosił największą porażkę swojego życia. Mnie. Florence Khan, która straciła wszystko dnia 5 czerwca 2011 roku.
"Life goes on, it gets so heavy
The wheel breaks the butterfly
Every tear's a waterfall
In the night the stormy night she'll close her eyes
In the night the stormy night away she'd fly"
----The wheel breaks the butterfly
Every tear's a waterfall
In the night the stormy night she'll close her eyes
In the night the stormy night away she'd fly"
Takim oto krótkim wstępem witam Was na moim blogu. Dobrze jest wrócić na „stare śmieci” i od nowa zaczynać przygodę z blogowaniem, jednak nie na portalu blog.onet.pl. Przeniosłam się tu pewnie, jak większość :)
Cytat końcowy jest z początkowej piosenki. Piosenki będą się ukazywały w każdej notce, żeby lepiej oddać nastrój, więc możecie sobie posłuchać dobrej muzyki :)
Mam nadzieję, że spodobają Wam się moje wypociny i że jakoś fabuła Was wciągnie. Liczę na szczere opinie i odnośnie opowiadania i odnośnie szablonu. Jeśli macie jakieś pytanie, to możecie pisać na maila lub na gg (noelle93@op.pl/1609471).
Korzystając z okazji już przy pierwszej notce chciałabym zadedykować to opowiadanie dwóm najbliższym mi osobom.
Pierwszą z nich jest ladyangel_ (www.lovehill.blog.onet.pl). To dzięki niej wróciłam po trzyletniej przerwie na blogi i zdecydowałam się coś napisać. Z resztą to ona była przy mnie prawie od samego początku i zna moje poprzednie opowiadania. Tak więc Kochana, to dla Ciebie. Przy okazji serdecznie zapraszam na jej bloga, bo jest genialny, jak ona sama.
Drugą z nich jest… niejaki Sheldon ;) <3. Dziękuję za wsparcie i za znoszenie moich humorów. Dziękuję za udostępnienie mi Twojej ksywki dla jednego z bohaterów i cech charakteru również. Dziękuję za "Return to innocence". Mam nadzieję, że ta fabuła Cię nie zanudzi i wciągnie.
Dziękuję za uwagę :)
Pozdrawiam wszystkich i do następnej notki ;) ;*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz