do posłuchania, koniecznie! ;) http://www.youtube.com/watch?v=vp13NrERz5c&feature=youtu.be
"I hear your quiet breathing
Is something wrong?"
- Cholera! – krzyknęła zbulwersowana blondynka i ze złością cisnęła
torbę z książkami w kąt, tuż po tym, jak tylko otworzyła drzwi domu przy ulicy
Rosette Street. – Cholera!
Szybkim krokiem znalazła się w
dużej, przestrzennej kuchni i usiadła na czerwonym blacie, jak to miała w
zwyczaju, kiedy była zdenerwowana, a w tym przypadku można nawet użyć słowa
wściekła. Obok niej stał przezroczysty dzbanek z wodą. Zabrakło jej w niej
cytryny, więc wstała i wyciągnęła takową z lodówki, po czym gwałtownymi krokami
zaczęła ją ciąć.
- Cholera! – po palcu poleciała strużka krwi – Świetnie, jeszcze mi
tylko tego trzeba. – szybko wyciągnęła plaster i zalepiła swoją ranę. Pokrojoną
cytrynę wrzuciła do dzbanka i nalała sobie wody do szklanki. Po chwili znów
znalazła się na blacie.
Jak się spodziewała w domu nie było nikogo. Może to i lepiej, pomyślała,
przynajmniej nikt mnie nie widzi w takim stanie. W pomieszczeniu rozległ się
dźwięk telefonu. Nie kwapiła się, żeby go odebrać, poczekała aż przestanie
dzwonić, jednak nie przestawał. Zirytowana namolnością osoby po przeciwnej
stronie telefonu, odebrała go.
- Halo? – zapytała drżącym ze złości głosem.
- Dzień doby. Mam przyjemność rozmawiać z Florence Khan? – zapytał przyjazny
głos mężczyzny po drugiej stronie.
Odpowiedziała twierdząco na zadane pytanie.
– Z tej strony Nathan Barton. - Słysząc nazwisko „Barton” zamarła. – Cieszę się, że panią
zastałem. Pewnie domyśla się pani, że dzwonię w sprawie stażu. Właśnie
skończyłem przeglądać pani projekty i uważam, że są fantastyczne! Nie mogę się
doczekać współpracy. Na początek chciałem panią zaprosić na spotkanie. Omówimy wszystkie szczegóły. Czy
piątek byłby dobrym terminem?
- Bardzo się cieszę, że pan zadzwonił. – uśmiechnęła się radośnie
pierwszy raz tego dnia – Tak, piątek to idealna pora.
- Świetnie. W takim razie zapraszam do mojego biura o czternastej. Do
zobaczenia.
- Dziękuję za telefon. Do zobaczenia.
Odkładając słuchawkę poczuła ulgę. Ma staż, będzie zarabiać, może w
końcu wynająć mieszkanie i sama się utrzymywać. O pracy w firmie Bartona marzył
każdy projektant. A on wybierał jedynie nielicznych. Florence dowiedziała się o Nathanie Bartonie podczas oglądania
pierwszego pokazu w telewizji osiem lat temu. Nathan był wtedy początkującym
projektantem na rynku i dopiero zaczynał swoją pracę. Zaistniał w świecie mody dzięki
swoim niesamowitym projektom. Florence tamten pokaz pamięta doskonale,
bo po nim po raz pierwszy usiadła i zaczęła malować projekty. On ją
zainspirował. Nie wprowadzał do swoich strojów żadnych udziwnień, rzeczy nie z
tego świata. Projektował dla ludzi, którzy lubią się ubierać modnie, ale i
tanio. Barton zarabiał miliony. Był do tego skromnym człowiekiem, niewiele wie
się na temat jego prywatnego życia. Swoją osobą skupia media na projektach i
młodych projektantach.
Florence odważyła się wysłać mu swoje portfolio, kiedy rozpoczął
kampanię: „Nie wstydź się, pokaż swoje prace.” W jego firmie trwała ona miesiąc,
przez ten czas młodzi projektanci mogli wysyłać swoje projekty, a po
przeglądnięciu prac, Barton we własnej osobie dzwonił do wybranych osób. Takowych
była 10. Każda z 10 osób stawała się automatycznie stażystą, zarabiała dobre
pieniądze i miała otwartą drogę do zaistnienia w świecie mody, jeśli miała
talent i Barton się nie pomylił. A on rzadko się mylił.
Właśnie spełniło się jedno z jej największych marzeń. Miała ochotę
powiedzieć o tym całemu światu. Szybko znalazła w swojej torbie telefon i
wykręciła numer Chrisa, mimo iż była na niego wściekła. Nie odebrał. Usiadła bezradnie na ziemi i ostentacyjnie westchnęła.
Usłyszała trzask zamykanych drzwi. Nawet nie miała siły odwracać się i
sprawdzać, kto pojawił się w domu. Nie musiała długo czekać, żeby się o tym
przekonać. Szybko usłyszała ciche śpiewanie pod nosem. Primrose.
- O, cześć Flor. Co tam? – zapytała radosnym głosem. Przynajmniej jej
dzień się udał. – Wiesz co się stało?! Do Liama zadzwonił Nathan Barton! Niesamowite,
prawda?
- O świetnie. Powinnam zadzwonić, żeby mu pogratulować. – powiedziała ironicznie
i próbowała włączyć telefon. – Co to za dziadostwo!
- Flor, uspokój się. Co ci się stało? – blond włosy Primrose delikatnie
spływały po ramionach i subtelnie otaczały jej smukłą twarz z różowymi
policzkami. Siostra Florence była piękna, wszyscy tak uważali. Kiedy Florence
już wyrosła, przestało się zwracać na nią uwagę. I tak nie lubiła być w centrum
uwagi, nie cierpiała jednak, kiedy krytykowali jej ubiór, fryzurę czy
zachowanie. Dobrze sama wiedziała, co zrobiła źle. I nikt nie musiał jej o tym
przypominać. Była mniej gwałtowna w porównaniu do Primrose, ale to i tak jej
młodszą o dwa lata siostrę uwielbiali. Kilka lat temu szczerze się
nienawidziły, bo obie musiały rywalizować o względy rodziców, nauczycieli, czy
nawet znajomych. W końcu Flor odpuściła, nie miała ochoty na dalszą walkę. Przecież
i tak zawsze Prim wygrywa.
- Nic się nie stało, wszystko w porządku. – skwitowała i wyszła z domu
zostawiając wszystkie rzeczy tak, jak leżały. Nie miała ochoty rozmawiać ani o Leah, ani o Chrisie. Nawet już nie cieszyła się ze stażu.
Na dworze już się ściemniało. Za chwilę do domu wróci mama, a tuż po
niej tata. Jak zwykle zasiądą przy dużym kuchennym stole i zjedzą kolację
przygotowaną przez Prim, bo to ona umiała gotować, nie Flor.
Swoje kroki skierowała w stronę domu Liama. Mieszkał kilka domów dalej,
więc mogli się odwiedzać, kiedy tylko mieli na to ochotę. Liam siedział na
werandzie z zamkniętymi oczami, jakby doskonale wiedział, że ona przyjdzie. Bez słowa usiadła obok niego i również zamknęła oczy. Znali
się od dzieciństwa. Spędzili ze sobą mnóstwo czasu, razem wpadali w tarapaty,
zawsze sobie pomagali, nigdy nic ich nie poróżniło. Przybliżyła ich wspólna
pasja – projektowanie. Czasami godzinami w nocy siedzieli raz to u niej, raz u
niego w pokoju i dzielili się pomysłami, wspólnie projektowali.
Byli przyjaciółmi od zawsze. I na zawsze. Florence przypomniała sobie, kiedy on w rozsypce przyszedł do niej. Dokładnie pamięta tą scenę. Widziała
go z kuchennego okna. Kiedy tylko zobaczyła jego chwiejny i niepewny krok
wyszła przed niego. Stał na schodach jej werandy, a ona w drzwiach. Pokiwał głową
twierdząco, a ona rozpłakała się, podbiegła do niego i mocno go przytuliła. On też
zaczął płakać, przy niej mógł płakać zawsze. W tamtej chwili jeszcze bardziej
się do siebie zbliżyli. W tamtym momencie okazało się, że ma białaczkę. I potrzebny
był natychmiastowy przeszczep. Wtedy przed jej domem powiedziała mu: „Cokolwiek
się stanie, zawsze będę z tobą, rozumiesz? Do samego końca. Ale teraz musimy
się wziąć w garść i stawić temu czoła.” Uśmiechnęła się na to wspomnienie. Trzy
tygodnie później znalazł się dawca. Przeszczep się udał. Minęło pięć lat, a on
żył. I miał przeżyć jeszcze wiele lat.
- Zadzwonił. – powiedzieli równocześnie i roześmiali się. Lubiła śmiech
Liama, śmiał się głośno, ale uroczo.
- To już za dwa dni. Boję się, Flor – westchnął. Boję się, że jednak się nie
sprawdzę. Wiesz jaki byłby wstyd? Nawet w Europie by się dowiedzieli, że Liam
Burns zawiódł największego projektanta mody Nathana Bartona. Widzisz te
nagłówki w gazetach?
Oboje ponownie roześmiali się. Z tym drugim blefował, dobrze wiedzieli,
że da sobie radę. On na pewno. Bał się czegoś innego. Tego samego, co ona, ale
nie chciała drążyć tego tematu dzisiaj. Liam z resztą też.
- Chris był wczoraj u Leah. – powiedziała bez słowa wstępu. Liam wzdrygnął
się na imię „Leah”. – Okłamał mnie. Wiesz skąd się dowiedziałam? Leah wysłała
wszystkim zdjęcia na komórkę z dopiskiem: ktoś tu chyba ma rogi. Przez cały
dzień ludzie patrzyli na mnie z politowaniem… Twierdzi, że musiał pomóc jej
zainstalować jakiś program, a ona przypadkiem zrobiła im zdjęcie. I nie rozumie
dlaczego się wściekam… Bo przecież on by mnie nigdy nie zdradził. – ostatnie słowa
dobitnie zaakcentowałam.
- Rozumiem. Powinnaś z nim porozmawiać, wiem, wiem, że teraz ma humorki,
ale to cały Chris. Pamiętaj, że ja cię przed nim zawsze ostrzegałem, po mimo iż
to mój kumpel. Nie chcę wchodzić między wami, załatwisz to sama. – popatrzył na
nią, aby się upewnić. Kiwnęła głową i mocno się do niego przytuliła.
- Dziękuję. – szepnęła i po chwili dała mu kuksańca w bok.
- Hej! Za co to?! – popatrzył na nią ze zdziwieniem.
- Za to, że nawet do mnie nie zadzwoniłeś, żeby się pochwalić. I dowiedziałam
się od Prim, że też się dostałeś.
- Dzwoniłem. Ale masz WYŁĄCZONY TELEFON. Ah tak, rzuciłaś nim i się
wyłączył? – patrząc na jej protestującą minę, roześmiał się, a ona westchnęła –
Niedługo będziesz dobrze zarabiać, więc może w końcu zainwestujesz w jakiś
lepszy model.
- Trzymaj buzię na kłódkę! Lubię ten telefon. – uśmiechnęła się. – Idę dzwonić
do tego idioty, Chrisa. A jutro wyrwę tej suce Leah wszystkie kudły z jej
głowy.
Jej krokom towarzyszył jedynie śmiech Liama, który ustał dopiero, kiedy
znalazła się w domu. Otwierając
drzwi przywitało ją ciepło i zapach lasagne. Uśmiechnęła się. Jej oczom ukazała
się znajoma bluza znajdująca się na wieszaku. Ponownie się uśmiechnęła. Chris.
"You say good morning and good eveningThe day is done and you've come to findThe words are fleetingI hear your quiet breathingIs something wrong?"
-----
Wiem, długie. Mam nadzieję, że przyjemnie się czytało. Pisane w nocy, więc wybaczcie wszystkie błędy :)
Pozdrawiam :*
Standardowo: ladyangel_, Sheldon ♥
Standardowo: ladyangel_, Sheldon ♥
Przyjemnie się czytało, bez obaw Kochana ;)
OdpowiedzUsuńfajnie, że czasem w życiu możemy śmiać się i płakać w ramię takiego przyjaciela jak Liam. I że "po deszczu mamy tęczę" ;)
Ciekawe co czeka Flor w interesującym, aktywnym i dość specyficznym świecie mody...
Przygodę czas zacząć! ;) hehe
Pozdrawiam ;*
/ lovehill