Moja lista blogów


poniedziałek, 25 czerwca 2012

Chapter 3.



"Happiness damn near destroys you
Breaks you faith to pieces on the floor" 
     
    Florence zniecierpliwiona spojrzała na zegarek. Godzina czternasta. Kurczowo ściskała swoją brązową skórzaną torebkę, którą dostała od babci na gwiazdkę. Miała nadzieję, że przyniesie jej ona szczęście. Wygładziła jeszcze swoją plisowaną miętową spódnicę, która idealnie współgrała z jej kolorem skóry oraz długimi blond włosami. Jeszcze raz spojrzała na swoje miętowe paznokcie, które musiały być idealnie pomalowane, aby Barton zauważył, iż dba ona o każdy szczegół swojego ubioru. Jej strój dzisiaj był delikatny, dziewczęcy, ale z nutką zadziorności, którą dodawała skórzana kurtka ze srebrnymi dodatkami.
     - Pani Florence Khan proszona jest do gabinetu. – powiedziała z uśmiechem ruda sekretarka. Miała na imię Lissie, co widniało na jej dokładnie wykończonej i ozdobionej kryształkami plakietce.
     Nawet zwykła plakietka kosztowała ponad kilka tysięcy. Tutaj wszystko było na wagę złota. Wszystko perfekcyjnie dopasowane. A jednak niepozornie tak bardzo odbiegające od rzeczywistości za oknem. Gdyby tylko umieścić tu tego żebraka, którego Florence widziała po przeciwnej stronie ulicy, nie wiedziałby, co ma ze sobą zrobić, ponieważ jego bieda przytłoczyłaby go jeszcze bardziej… Nie miał nic, a tutaj plakietka była warta tysiące dolarów. Niezwykły paradoks dwudziestego pierwszego wieku.
     Flor pokiwała głową, uśmiechnęła się i chwiejnym krokiem weszła przez szare drzwi do zadziwiająco skromnego gabinetu. Na środku stał przezroczysty stolik, na nim w czerwonym flakonie kilka białych róż. Obok stołu postawione ostały dwa krzesła o metalowym wykończeniu. Naprzeciwko drzwi na samym końcu gabinetu stało białe biurko idealnie komponujące się z czernią ściany za nim. Biurko było niesamowicie czyste, zero oznak użytku. Natomiast ogromny stół znajdujący się po prawej stronie w rogu pomieszczenia pokryty był różnymi projektami, kartkami, ołówkami. To tam Barton projektował. Serce Flor zadrżało. Była w samym środku królewska Nathana. Zdążyła jeszcze rzucić okiem na czerwoną sofę, która została postawiona przed ogromnym oknem, przez które rozpościerał się widok na New Heaven. Flor oniemiała z zachwytu po raz kolejny tego dnia.
     - Oh, jak to dobrze widzieć panienkę w rzeczywistości. – uśmiechnął się – Bardzo miło jest mi panienkę poznać. Proszę do mnie podejść, ja nie gryzę.
     Uśmiechnęła się. Nie dość, że skromny to jeszcze zabawny i niezwykle uroczy. Mimo swoich czterdziestu lat był niezwykle przystojny.
     - Mam nadzieję, że się panienka nie boi? – popatrzył na nią swoimi szarymi oczami, które przeszły ją na wskroś. Miała dreszcze. Nie wiedziała tylko dlaczego.
     - Oczywiście, że nie. – powiedziała odważnie i wypięła pierś – Byłoby mi miło, gdyby się pan do mnie zwracał po imieniu. Florence. – uśmiechnęła się i odgarnęła ręką spadającą część grzywki.
     - Dobrze, w takim razie, Florence, mów do mnie Nathan. I nie chcę słyszeć sprzeciwu. Tutaj traktujemy się wszyscy, jak rodzina. Nikt do siebie nie mówi per pan, czy pani. Zgoda? – kiwnęła głową z podziwem – Zaczynamy! Jestem tak podekscytowany. Przyznam się, że od rana nie mogłem doczekać się ciebie. A przed tobą już była już siódemka szczęśliwców. I zachwycili mnie swoją osobą Lillian oraz Liam, no i oczywiście ty.
    - Miło mi to słyszeć. – Liam… a więc Liam również wpadł mu w oko, no tak, czego innego mogła się spodziewać. Była odrobinę zazdrosna, jednak starała się cieszyć z tego faktu, iż ich marzenie się spełnia.
    - Pewnie nie możesz się doczekać, kiedy opowiem ci o twoich obowiązkach. Jak wiesz, staż trwa dwa lata. Potem albo zatrudnimy cię na stałe, albo będziesz sobie musiała poradzić sama. – puścił do niej oko – W poniedziałek stawisz się tutaj o godzinie ósmej rano, spotkasz się z całą resztą, a wtedy omówię wam, jak będzie wyglądała wasza praca. Dzisiaj chciałem indywidualnie każdego  was poznać. A więc Florence, usiądź i opowiedz mi coś o swoim życiu.
     Popatrzyła na niego oniemiała mając nadzieję, że żartuje. Nie żartował. Mówił całkiem poważnie. Spodziewała się wszystkiego, dosłownie wszystkiego, testu, pytań z dziedziny mody, ale nie tego, że ma opowiadać o swoim życiu. A to było już trudniejsze zadanie. Nie mogła skłamać w żadnej sprawie. Nie miała innego wyjścia, więc zaczęła opowieść swojego życia…

     -… i na koniec pocałował mnie w rękę i powiedział, że nie może się doczekać kolejnego spotkania ze mną. – rozradowana Florence upiła łyk soku ze swojej szklanki. Chris uśmiechał się do niej radośnie. Tata patrzył z dumą, mama ze łzami w oczach, Prim z uznaniem i nutką zazdrości.
     - A jak poszło Liamowi? – zapytała mama spoglądając w stronę Primrose.
     - Dobrze. Powiedział, że miło im się rozmawiało i że pochwalił jego projekty. – odpowiedziała posłusznie wiercąc się przy tym na fotelu. – Kiedy bierzecie ślub?
     Florence wypluła sok, który znajdował się w jej ustach. Chris popatrzył na nią zszokowany, podobnie jak rodzice.
     - Przepraszam, ale nie spodziewałam się takiego pytania. – zaczęła wycierać sok z podłogi – Nie wiem, musimy to przedyskutować jeszcze.
     - Tak, masz rację. Nie ma się, co spieszyć. – powiedział z żalem Chris – Myślę, że powinienem już iść…
     - Nie zostaniesz na kolację? – zapytała Primrose wyciągając to pytanie z ust Flor. – Liam również ma przyjść.
    - Tak, zostań Chris. – zawtórowała jej Flor oraz mama. Bezwładnie opuścił ręce i uśmiechnął się. – Chodź na górę, muszę ci coś pokazać.
     Chłopak podążył za nią nieco smutny. Florence zwiewnym i radosnym krokiem po chwili znalazła się w swoim pokoju. Nie zdążyła jednak nic wyciągnąć ze swojej białej półki, ponieważ Chris złapał ją za rękę i przyciągnął do siebie. Spojrzał w jej niebieskie, jak niebo oczy, czuli swoje oddechy, przyspieszone… Spojrzał na jej słodkie usta, mocniej ją uścisnął, jakby bał się, aby nigdzie nie poszła. Florence zarzuciła mu swoje ręce na szyję i prawą ręką pogładziła go po policzku. Chris wolnym ruchem zbliżył swoje usta do jej ust. Musnął je. Pachniała pomarańczą. Wplótł w jej włosy swoje palce i ponownie dotknął jej ust. Odsunął ją kawałek od siebie i popatrzył na nią. Była piękna, zwłaszcza, kiedy stała na środku pokoju zupełnie zdezorientowana.
     - Kocham cię – szepnął.
     W odpowiedzi Florence rzuciła się na niego i zaczęła z gwałtowną siłą go całować, on nie pozostawał jej dłużny. Wziął ją na ręce i położył na łóżku. Zaczęła rozpinać mu niebieską koszulę, on w między czasie zdjął jej białą blukę.
     - Cześć. – powiedział Liam stojący w drzwiach. – Nie chcę wam przeszkadzać, ale macie iść na kolację.
     Obrócił się na pięcie i zszedł na dół. W głębi duszy był wściekły, starał się tego nie pokazywać, ale nie mógł znieść kłamstw Liama, tego, że jego najlepsza przyjaciółka jest jedynie pozornie szczęśliwa, bo za kilka chwil jej świat się zawalił. A on był bezradny, bo nie mógł nic zrobić... Mógł tylko patrzeć, jak w tej chwili emanuje szczęściem, zaślepiona miłością do Chrisa, do projektowania. To było niezwykle złudne. Nie widziała zmiany w zachowaniu Chrisa, nie czuła, że on bardzo nalega na ten ślub, nie czuła, że dzieje się coś niedobrego. Liam przyrzekł milczenie... Nie mógł zrobić nic. Nie mógł nic zrobić...
    Florence patrzyła w miejsce, w którym przed chwilą stał jej najlepszy przyjaciel i nie mogła uwierzyć. Był zazdrosny. Liam był zazdrosny.
     - Widzę, że mam konkurencję... - powiedział całkiem poważnie Chris. Niestety blondynka nie wyłapała nutki przygnębienia i kłamstwa. Myślała tylko o tym, że Liam był zazdrosny. Jakże bardzo się wtedy myliła…

"Happiness feels a lot like sorrow
Let it be, you can't make it come or go,
But you are gone - not for good but for now
Gone for now feels a lot like gone for good."

----
Standardowo: ladyangel_, Sheldon 
:) :) 

8 komentarzy:

  1. Hmmm... Nie wiem czemu nie opuszcza mnie wrażenie, że nic nie wyciągnąłem z tego rozdziału. Mam na myśli, że ciekawisz i podsycasz wszechobecną tajemnice. I jeszcze ta magnetyzująca końcówka... Nie wiem co myśleć. Na pewno bardzo mi się podobało :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Serdecznie zapraszam na: http://dusze-cieni.blogspot.com/, gdzie pojawił się nowy rozdział. Sprawdź jaką moc mają słowa czarownicy.

    Mam przyjemność także zapowiedzieć powstanie nowego bloga: http://say-farewell.blogspot.com/, gdzie już teraz możesz przeczytać moje rozdziały.


    ZAPRASZAM!

    OdpowiedzUsuń
  3. Ładnie piszesz. Ciekawi mnie co będzie dalej, czekam na kolejny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. btw, u mnie nowy rozdział, zapraszam :)
      http://just-to-see-your-smile.blogspot.com/2012/06/rozdzia-9.html

      Usuń
  4. http://say-farewell.blogspot.com/
    Nota 3 właśnie pojawiła się po publikacji.
    Zapraszam do czytania i komentowania :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Mam nieodparte wrażenie, że Chris jest świnią... co on knuje? co on zrobił, czego nie chce wyjawić? hmm...

    Ten zachrypnięty głos w tle, upiększył całość :) podoba mi się :D oby tak dalej Kochana!
    Pozdrawiam! :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Cześć! Prosiłaś, żebym informowała Cię o nowych rozdziałach. Na closed-feeling.blogspot.com pojawił się nowy. Zapraszam! :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Serdecznie zapraszam na kolejny rozdział (4) na mojego najnowszego bloga: http://say-farewell.blogspot.com/.
    Zapraszam na historie dwójki dorosłych, acz młodych ludzi, których łączy niezwykła zawziętość i śmiałość w dążeniu do swoich celów, których łączy miłość, a rozdziela coś nad czym nie mogą zapanować...
    Zapraszam na fabułę i komedie, dramat i romans.
    poznaj ich. Tak różnych, a tak bliskich swojemu wyobrażeniu o doskonałości.

    ZAPRASZAM!

    OdpowiedzUsuń